piątek, 28 maja 2010

"Mateczka Rosja" - "Ładunek 200" Aleksieja Bałabanowa w kontekście rosyjskiej tożsamości narodowej.


 Osobliwe odbicie 
 

Krytyczne spojrzenie, którym z łatwością obrzucamy innych, skierowane na nas samych nie lustruje już z równą bezwzględnością. Żywimy niechęć wobec luster, które odkrywają przed nami nasze niedoskonałości, przede wszystkim niedostatki charakteru. W makroskali funkcję zwierciadła dla społeczeństwa pełni między innymi sztuka zaangażowana, nierzadko stając ością w gardle. Szczególnie problematyczny, jest wizerunek narodu na tle XX-wiecznych zwyrodnień toczących ziemię w postaci różnych odmian totalitaryzmów. Główne role, w tym tragicznym spektaklu rozegranym na deskach Europy, należy rozdzielić między Niemcy i Rosję. Z perspektywy Polski, która byłą areną konfrontacji siły obu reżimów, mocno rysuje się różnica między optyką ofiary i kata. Nasz kraj wyniósł z tego okresu sińce i blizny, które czczone niczym relikwie, przypominają o przezwyciężonym ucisku.


Heroizacja nawet najmniejszego oporu i potępienie wszelkich form współpracy z reżimami, odsuwa problem romansów z wrogiem i ideologią nie tyle na margines, co poza obszar kształtowania tożsamości narodowej. Współpraca czy nie stawianie oporu wobec nazizmu i komunizmu, traktowana jest w kategoriach narodowej zdrady. Nawet człowiek zlagrowany Borowskiego lub złagrowany Grudzińskiego, który – w szczególności w ujęciu tego pierwszego – wywołał protesty ze względu na nie przystawalność do obowiązującego nurtu martyrologicznego, jeśliby zaakceptować fakt dehumanizacji, zawsze ma za swoimi plecami obce zło, wroga, który go do tej dehumanizacji popycha. Polskie pola zła nie zrodziły, co najwyżej Polak upadał próbując je wyplenić lub stanął bezradny wobec potęgi zła. Ale jak rozwiązać problem zła na ziemi niemieckiej, której większość synów i córek poddała się krwawej ideologii? Co z okresem komunistycznych rządów, które trudno nazwać epizodem oraz milczącym przyzwoleniem na kłamstwo, niesprawiedliwość i zbrodnie? Jak zatuszować rysy na odbiciu, gdy źródło zła jest nasze, narodowe? Czym tłumaczyć ich powstanie? Jak zaakceptować bruzdy, których powstania, bez uciekania się do kłamstw, nie można wyjaśnić jakąś, chociażby złudną, ideą wyższego celu?


Niemcy pochowali swojego führera, zrzucając tyle winy ile mogli do jego grobu. Najwięksi nazistowscy zbrodniarze zostali osądzeni w Norymberdze. Naród, choć zmuszony przegraną wojną, przyznał się i wziął odpowiedzialność za popełnione zbrodnie. Natomiast gdy w Rosji pochowano Stalina, przyszli następcy. Choć byli i tacy, jak Chruszczow, którzy poddali jego osobę i kult krytycznej ocenie, zwyrodniały komunizm nie umarł wraz z Stalinem. Rosjanie przyznawali się do popełnionych zbrodni dopiero wtedy, gdy nie było innego wyjścia, przytaczając chociażby sprawę Katynia. Rachunek sumienia nie został rzetelnie zrobiony, a pokuta ciąży w zawieszeniu.

      Jeśli przyjąć, że każdy człowiek dąży ku dobru, na styku faktów historycznych narodu, który splamił się zbrodnią i potrzeby budowania przez jego obywateli tożsamości narodowej, rodzi się dysonans. Nikt nie chce identyfikować się ze złem, z drugiej strony trudno nie utożsamiać się z narodem. 



Kłamstwo nie staje się prawdą tylko dlatego, że wierzy w nie więcej osób.  
(Oskar Wilde)


      Przez długie dziesiątki lat trwania Związku Radzieckiego sztuka, mająca ambicję pokazywania prawdy o kulisach komunizmu, miała kneblowane usta. Wielu z krytycznych wobec doktryny twórców zamknęło je na wieki. Opinię publiczną miała kształtować propaganda. Obecnie to określenie ze względu na pejoratywny balast, zostało zastąpione obco brzmiącym public relations, jednak idea wydaje się być niezmienna. Oficjalne informację podawane przez władzę, nie tyle miały zdawać relację z stanu faktycznego, co krzepić serca rodaków, karmić narodową dumę, rysować świetlaną drogę, po której dziarsko kroczyć będą do sukcesu. Oczywiście naiwnym byłoby twierdzenie, że praktykowanie przez współczesne państwa zasłaniania niewygodnej prawdy interesem bądź bezpieczeństwem narodowym, jest zjawiskiem niespotykanym czy rzadkim. Jednak przypadek Rosji na wyróżnienie zasłużył szczególnie, ze względu na skalę zjawiska, pole rażenie, a także trwałość. Po upadku ZSRR artyści odzyskali wprawdzie swobodę wypowiedzi, filmy czy książki nie trafiają już na półkę, a taki film jak Ładunek 200 Aleksieja Bałabanowa, mógł powstać i być dystrybuowany w kraju i zagranicą. Jest to film brutalny i mocny, budzący sprzeciw – co istotne – zarówno po prawej, jak i lewej stronie sceny politycznej, ale przecież nie jest pierwszym filmem rozliczeniowym. Utworów opluwających ZSRR powstało już sporo, jednak nie wszystkie lekcje historii brane są do serca. Ciągle brakuje w Rosji świadomego społeczeństwa obywatelskiego, które nie pozwoli sobą manipulować, będzie walczyć o wolność mediów, będących przecież niezbędną częścią składową ustrojów demokratycznych. To właśnie brak wolności wypowiedzi powodował w minionym ustroju taką bezkarność władzy. Tłumienie nastrojów społecznych zaowocowało w końcu ogólnym marazmem i brakiem wiary, że indywidualny głos może coś zmienić. W filmie Bałabanowa istotniejsza od politycznego ostrza, które wymierzone już nie w trakcie – jak być powinno – a po upadku komunistycznego reżimu, walczące niejako z woskowymi figurami, jest diagnoza społeczeństwa zarówno zobrazowanego w filmie, jak i tego będącego jego odbiorcą. 



Nic tak nie kusi człowieka jak wolność sumienia, ale nic też nie jest dlań tak bolesne.  
(Fiodor Dostojewski, Bracia Karamazow)


Bałabanow ze względu na własne doświadczenia, czuł potrzebę unaocznienia przy pomocy kina obrazu gnicia, które rozkładało Związek Radziecki tuż przed nastaniem gorbaczowskiej pierestrojki. Oparł swój film na autentycznych wydarzeniach. Zaryzykuje tezę, że informacja o tym pojawiająca się przed filmem, jest głównym źródłem grozy wstrząsającym odbiorcą. Ze względu na upiorną stylistykę i nie pozbawione okrucieństwa wydarzenia, koncentrację zła, a nade wszytko wrażenie jego totalności, świat przedstawiony wydaje się wręcz niewiarygodny. Jednak, gdy chcemy go odrzucić, przed oczami znów staje plansza: oparty na prawdziwych wydarzeniach.
 
Gdy pojawia się główny bohater – kapitan milicji Żurow – spajający wszystkie wydarzenia, od jego milczącej, nieruchomej i bladej twarzy, bije chłód niczym od fenomenalnego Maxa Schrecka z Nosferatu Murnaua. Graf Orlok-Nosferatu, tak jak bohater Bałabanowa (świetnie grany przez Alekseia Poluyana), jest zarówno konkretną postacią jak i symbolem. Kościsty Żurow jest nie tylko sprawcą przestępstw i wymiarem sprawiedliwości w jednym, jest nade wszystko uosobieniem podstawowego grzechu komunistycznych władz i jej podwykonawców – bezrefleksyjnego zabijania bądź torturowania ludzi, przy jednoczesnym nie postrzeganiu tego czynu w kategoriach zła czy zbrodni. Motywacje takich działań, jak zdaje się mówić autor, były mniej lub bardziej abstrakcyjne. Nie ma wyrzutów sumienia, a tuszowanie zbrodni to standardowa procedura. Jakie szanse miał człowiek próbując stawić czoła takiemu mechanizmowi? Niestety nikłe. Im dłużej trwał ucisk systemu, tym bardziej ludzie przyzwyczajali się do absurdalnych reguł nim rządzących. Rosji Radzieckiej oprócz wielu różnych innowacji, odkryto również środki umożliwiające znieczulenie moralne i dezaktywacje właściwych człowiekowi odruchów współczucia. W końcowych fazach istnienia ZSRR, aby wprawić w ruch tryby systemu nie trzeba było nawet silnego władcy. Można nawet powiedzieć, że Konstantynowi Czernience system wymknął się spod kontroli, przestano dbać o zachowanie pozorów i budowę pozytywnego wizerunku. 


Mroki komunistycznej Rosji

W filmie Bałabanowa odzwierciedlaniem stanu ducha narodu tamtych czasów, jest także tło, na którym rozgrywają się wydarzenia. Nędzne mieszkania, industrialne krajobrazy, zdewastowane cerkwie, wszechogarniająca szarzyzna i bród – według reżysera to właśnie takie tło najlepiej koresponduje z latami 80-tymi w ZSRR. Nie widać już imponujących placów budowy nowego świata, fabryk, w których ciężka, choć radosna praca przyczynia się do bicia kolejnych rekordów normy. W czołówce filmu pojawia się plama w kształcie obszaru Związku Radzieckiego, czerwona niczym krew ofiar, którą ta ziemia wchłonęła. Wydarzenia przedstawione przez reżysera rozgrywają się w miejscach będących nikłymi punktami na krwawej mapie: w prowincjonalnych miastach Wołkowie i Leninsku oraz na wsi Kaliajewo. Już w pierwszym dialogu między braćmi Mikhailem i Artemem, sugeruje się reprezentacyjność przedstawionych wydarzeń dla całego kraju. Pułkownik Mikhail mówiąc o rosnącej liczbie trumien wracających z Afganistanu w swoim okręgu, zwraca się do brata: Tylko w naszym zadupiu, od początku wojny przybyło 26 grobów. […] A co musi się dziać w całym kraju...

Nie ma Boga, więc wszystko wolno

Ładunek 200 obrazuje nie tylko rolę przemocy, która w służbie ideologii kształtowała radzieckie społeczeństwo, analizuje również problem programowego ateizmu. Pytanie Dostojewskiego: Czy Bóg jest czy go nie ma? wybrzmiało również w filmie Bałabanowa przy spirytusie i kwaszonych ogórkach. W rozmowie Aleksieja – właściciela bimbrowni z Artemem – profesorem naukowego ateizmu, pierwszy z zajadłością rzuca oskarżenie: Przez was, komunistów całe to zło. Chcecie zastąpić Boga, partią i Leninem. Reżyser sugeruje, że wraz z odrzuceniem Boga, Rosjanie pozbyli się kręgosłupa moralnego, który chronił ich przed złem i upadkiem. Niszczejące i bezczeszczone cerkwie to nie tylko obraz śmierci Boga, ale też wielowiekowej tradycji prawosławnej, elementu tożsamości społeczeństwa i kulturowego dziedzictwa. Komuniści radzieccy zgotowali pogrzeb ciągle żywym tradycjom religijnym. W sytuacji, gdy władza w jednych rękach dzierżyła prawo, organy wykonawcze i władzę sądzenia, pozbawiono Rosjan instancji odwoławczej – boskiego trybunału. Oglądając film Bałabanowa możemy się przekonać, jak duże spustoszenie w sercach obywateli ZSRR wywołała nieobecność Boga. Po upadku komunizmu ludzie znów zaczęli przyjmować chrzest, ale czy udało się ponownie zaszczepić na długo wykorzenione wartości, szczególnie w czasach coraz powszechniejszej laicyzacji. W filmie nie mówi się o istnieniu Boga w kategoriach koniecznego do przyjęcia dogmatu, lecz podkreśla się fakt oddziaływania religii lub jej braku na moralność ludzi. Oczywiście za stan portretowanego społeczeństwa radzieckiego z połowy lat 80-tych, nie jest odpowiedzialny jedynie komunistyczny ateizm, lecz tworzył on podatny grunt dla zwyrodnień i wynaturzeń.

Jaśniejące Miasto Słońca

Rosjanie rządzeni przez długi czas twardą ręką cara, dali się uwieść nowym rewolucyjnym ideom. Hasła równości, wspólnoty, sprawiedliwości, zmiana modelu sprawowania władzy, obiecująca realny wpływ obywateli na decyzje podejmowane w państwie, rysująca się świetlana przyszłość bez konfliktów, likwidacja problemów biedy i ubóstwa, zniesienie ucisku i wyzysku oraz szerzenie przekonania, że za sprawą komunizmu dojdzie do zjednoczenia całego świata, wydawały się ideałami słusznymi. Abstrahując od metod wprowadzania komunizmu i powstałej w jej wyniku degrengolady społeczeństwa, obietnica stworzenia państwa, w którym równe szanse wszystkich obywateli, przyczynią się do powszechnej szczęśliwości, łatwo mogła zjednać sobie ludzi. W końcu władza miała pochylić się nad problemami prostych śmiertelników. W Ładunku 200 mocno wybrzmiewa różnica między realnym socjalizmem Związku Radzieckiego, a pierwotną myślą socjalistyczną. Reżyser ustami Aleksieja (Aleksei Serebryakov) przypomina utopijną wizję Miasta Słońca Tommaso Campanelliego. Odbicie XVII-wiecznej myśli włoskiego zakonnika odnajdziemy w pismach Saint-Simona i Fouriera, których utopijny socjalizm Karol Marks i Fryderyk Engels przekształcili w rewolucyjną teorię społeczno-polityczną. Autor podkreśla tym samym, że to nie teoria socjalistyczna, a powierzenie jej w niewłaściwe ręce jest źródłem upadku. Aleksiej demaskuje fałszywą równość obywateli radzieckich. To Artem – członek partii, profesor naukowego ateizmu z Leningradu, częstuje go kiełbasą, której ten nigdy wcześniej nie widział. Bohater sięga do korzeni myśli socjalistycznej i z całego serca wierzy, że utopijne Miasto Słońca może powstać i powstanie. Tuż przed śmiercią mówi, że niedługo wszystko się zmieni, lecz ta utopijna wizja nie ma na tym świecie racji bytu – bohater zostaje zastrzelony. Aleksiej jest reprezentantem starych wartości, nie potrzebnych już w stworzonym przez komunistów świecie. Wierzy w prawdę, braterstwo, Boga, będącego źródłem dobra na ziemi. Zostaje skazany na śmierć, mimo że jest niewinny. Gorsze od śmierci jest jednak to, że jego ofiara pójdzie na marne. Wprawdzie jego żona Antonina zabije źródło zła – kapitana Żurowa, lecz w mentalności ludzi nic się nie zmieni. Pozostaną oni niewzruszeni na krzywdę innych, niektórzy nadal trwać będą w nieświadomości zbrodni rozgrywających się tuż obok. Rosjanie naprawdę uwierzyli w możliwość pozytywnych zmian, jakie przyniesie im komunizm. Propaganda, niczym narkotyk podawana przez władzę, nawet w obliczu coraz większych ofiar i przeciwności, pozwalała umacniać się w wierze, że obrano jedynie słuszną drogę. W Rosji zawsze władzę i obywateli dzieliła przepaść. Nawet teraz z badań opinii publicznej wynika, że tylko ok. 12% obywateli uważa, że może egzekwować rozwiązanie swoich problemów poprzez głosowanie na przedstawicieli partii politycznych, reprezentujących ich interesy. Blisko połowa pokłada nadzieję albo w swoich sąsiadach lub uważa, że ze strony władzy nie może liczyć na żadną pomoc. Takie wyniki są niepokojące, ale jeszcze bardziej niepokojący jest fakt przyzwyczajenia Rosjan do takiego status quo

Jak spojrzeć w oczy bestii

Ładunek 200 daje odstręczający obraz Rosyjskiego społeczeństwa z czasów, gdy Związek Radziecki powoli chylił się ku upadkowi. Ludzie są pogrążeni w marazmie, bezrefleksyjni, pozbawieni nawet śladowych ilości empatii. Obserwujemy uwiąd wartości moralnych i świat gdzie prawda traci mocno na znaczeniu. Chyba trudno Rosjanom przyjąć taki obraz ich społeczeństwa, pomijając tych, którym być może udało się przetrwać nie brudząc się systemową zgnilizną. Nic dziwnego, że obraz wywołuje kontrowersje i jest oskarżany o profanację wszystkich rosyjskich świętości. Trudno Rosjanom chcącym identyfikować się z narodem, a tym samym i z jego historią, spojrzeć w odbicie, jakie funduje im Bałabanow. Problem radzieckiej interwencji w Afganistanie i tytułowych ładunków 200, które stamtąd powracają, również rani uczucia patriotyzmu i chęci służby ojczyźnie. Bezczeszczenie pamięci o poległych żołnierzach, o których nie dbają ani najbliżsi, ani państwo nie oddające im należytego hołdu, jest ciosem poniżej pasa. 

Bałabanow gra na strunach wyrzutów sumienia byłych obywateli Związku Radzieckiego, ale porusza też bardzo ważny problem, nowej generacji, która zamieniła Boga nie na partie i Stalina, lecz na pieniądze. Nadchodząca zmiana gospodarki scentralizowanej na kapitalistyczną gospodarkę wolnorynkową, zmieni dodatkowo skalę bezpardonowej walki o majątek. Pozbawieni skrupułów, drobni cwaniacy w stylu młodego Walerija, którzy noszą koszulki z nadrukiem CCCP, poszerzą skalę swoich pokątnych interesów na całą Rosję, stając się osławionymi oligarchami. Obecnie od Boga czy ideologii wyższy kurs mają ruble.
Rosja zatrzymała się lub – jak twierdzą niektórzy – nigdy nie podążała drogą do demokracji w ujęciu zachodnio-europejskim. Najbardziej niepokojące jest jednak to, że w nowej republice federalnej nawet nie kamufluje się prób manipulowania opinią publiczną. Sprawa Anny Politkowskiej budzi kontrowersje, lecz są nikłe szanse na to, że poznamy całą prawdę o jej śmierci. Tak właśnie funkcjonuje to wschodnie imperium, a jego obywatele, są od wielu lat przyzwyczajeni do praktyk, które innych ostro rażą. Rosjanie nie zdają sobie sprawy z doniosłej roli wolnych mediów w społeczeństwach demokratycznych. Obywatele nadal karmieni są propagandą, tylko obecnie więcej jest starań formę i zachowanie pozorów otwartości i wolności poglądów. Polityka się nie zmieniła. Kreml nadal ma znakomity wpływ na kształtowanie się tożsamości narodowej i pamięci historycznej. Nie tak dawno Wladimir Putin lansował wśród społeczeństwa nowe święto – Dzień Jedności Narodowej, do którego przekonywał film Rok 1612, o wygnaniu Polaków z Kremla. Święto to miało przyćmić pamięć innego wydarzenia – rewolucji październikowej. Jednak nie tak łatwo uda się wymienić karty historii, by budować nowe imperium zacierając pamięć o latach istnienia Związku Radzieckiego. Ten okres odcisnął głębokie piętno na społeczeństwie, nie tylko w postaci dat upamiętniających doniosłe dla ZSRR wydarzenia. Może właśnie najbardziej brakuje Rosji powiedzenia całej prawdy o latach komunizmu, rozliczenie i potępienie haniebnych czynów. Pokazanie zgniłych podstaw potęgi jaką był ZSRR po II Wojnie Światowej.


Krwawe macki systemu nie dosięgły wszystkich obywateli Związku Radzieckiego. Zapewne niektórzy nigdy nie zetknęli się, lub pozostali ślepi na jego zbrodnie, a przecież było też wiele beneficjentów. Dlatego w Rosji będą ciągle głosy nostalgii za tym co było. Zmieni to być może nadejście nowej generacji, ale nie film Bałabanowa. W Rosjanach chyba jednak długo będzie pokutować myślenie w kategoriach mateczka Rosja, ojciec car, a wobec patriarchów winniśmy posłuszeństwo.




2 komentarze:

obywatel pisze...

bardzo dobry artykuł - 10/10
dziękuje

Mistrz pisze...

Spoko

Prześlij komentarz